Trzeba otwarcie przyznać, że ostatnio świat fotografii należał w całości do pełnoklatkowych bezlusterkowców. Na tym skupili się producenci i Sony straciło monopol na ten segment rynku. Czy pierwsza pełna klatka Canona bez lustra – EOS R – będzie tym, kto strąci króla z tronu? Przekonajmy się.
Od wielu lat każdy, kto chciał pracować na pełnoklatkowym bezlusterkowcu był zmuszony wybrać puszki od Sony. Te czasy jednak już się skończyły, a do gry o tron króla bezlusterkowych pełnych klatek wkroczył Nikon, Canon i Panasonic. Nikona Z7 już w swoich rękach mieliśmy, tak samo, jak Canona RP. Teraz przyszedł czas na topowy model Canona – EOS R.
Canon EOS R – parametry
W tej lekkiej puszce (660 gram) zmieszczono pełnoklatkową matrycę CMOS o rozdzielczości (efektywnej) 30 Mpix, którą wspiera nowoczesny procesor DIGIC 8. Tym co najbardziej zachwyca w Canonie EOS R, jest z pewnością autofocus. System AF opiera się na 5 655 punktów Dual Pixel, którego czas reakcji wynosi (wg. producenta) 0,05 sekundy. Muszę przyznać, że może być w tym sporo prawdy, ponieważ AF działa w nim błyskawicznie i bardzo celnie. Dobre rezultaty daje już od -6EV i bez problemu radzi sobie z szybko poruszającymi się obiektami.
Do tego tryb seryjny 8 kl/s., ISO w zakresie 100 – 40 000 z możliwością rozszerzenia do 102 400, nagrywanie w 4K w płaskim profilu C-Log oraz możliwość wypuszczenia sygnału 10 bit z próbkowaniem 4:2:2 przez HDMI. Świetny również jest wizjer elektroniczny o rozdzielczości 3,69 miliona punktów. Nie zabrakło oczywiście dotykowego 3,2″ ekranu LCD z możliwością obrócenia.
W przeciwieństwie do Nikona, Canon EOS R wyposażony został w jeden slot na kartę SDHC/SDXC. Nie muszę wspominać o takich podstawach, jak port USB-C (z możliwością ładowania), HDMI, wejście na mikrofon, słuchawki i wężyk spustowy. Przejdźmy do tego, jak pracowało się z Canonem EOS R.
EOS R w praktyce
Już pierwszy kontakt z tym aparatem daje do zrozumienia, że to topowy produkt. W ręku leży doskonale, a sama praca jest bardzo komfortowa i nie męczy ręki przy dłuższym fotografowaniu. Bardzo do gustu przypadł mi również sam design aparatu. Widać, że Canon szukał czegoś nowego w wyglądzie, ale jednocześnie chciał utrzymać swój styl. Muszę przyznać, że dobrze im to wyszło. Aparat odcina się wyglądem od lustrzanek EOS, ale jednocześnie od razu można zauważyć w nim wygląd Canona, do którego producent nas przyzwyczaił. Rozstaw przycisków jest intuicyjny i nie musiałem długo przestawiać się z Nikona, żeby szybko odnajdywać interesujący mnie przycisk.
Co nie potwierdza się w przypadku joysticka. Jego po prostu na body Canona EOS R nie ma. Jest za to dotykowy panel, który ma 3 tryby działania – zwykłe dotknięcie obydwu kierunków lub przesuwanie palcem po jego powierzchni). Jest on umiejscowiony na górze tylnej ścianki tak, żeby był w zasięgu naszego kciuka. Jego głównym założeniem jest szybkie przełączanie się pomiędzy różnymi parametrami czy przeglądania zdjęć.
Spore są też możliwości personalizacji aparatu. Do dyspozycji mamy 7 przycisków na obudowanie i 4 kierunki tylnego wybieraka, które możemy dowolnie zaprogramować, oddzielnie do trybu fotografowania, jak i filmowania.
Fotografowanie Canonem R
Tak, jak można się spodziewać po topowym bezlusterkowcu producenta – zastrzeżeń mieć nie można. Zdjęcia z Canona EOS R są wyśmienitej jakości o specyficznej kolorystyce, jednocześnie utrzymując świetny kontrast i ostrość na najwyższym poziomie. Oczywiście sporą zasługę ma w tym nowy obiektyw RF 24-105 f/4, z którym miałem okazję fotografować. I nie, nie ma czego się bać patrząc na przysłonę f/4. Jest tak samo, jak w przypadku Nikona – średnica mocowania jest znacznie większa, przez co więcej światła wpada do matrycy i przysłona f/4 pozwala nam otrzymać światło i głębię podobną, jak w przypadku obiektywów f/2.8.
Canon EOS R – podsumowanie
Więc dla kogo jest ten aparat? W mojej ocenie nie do końca dla profesjonalistów. Jest to raczej aparat skierowany dla zaawansowanych entuzjastów, którzy od aparatu oczekują świetnego jakościowo obrazka. Wspominałem, że aparat może wykonywać zdjęcia w 8 kl/s., jednak przy pełnym wsparciu AF, ilość zdjęć spada do 5 na sekundę. Może być to nieco uciążliwe w pracy fotografa sportowego lub reportera. Również migawka elektroniczna jest dostępna w trybie pojedynczym. Minusem jest również brak stabilizacji w matrycy oraz crop 1,7x w trybie 4K.
>Jakość zdjęć jest doskonała, tu nie można się do niczego przyczepić. Zarówno kolory, kontrast, jak i ostrość spełnią oczekiwania każdego. Tryb AF również zasługuje na pochwałę – działa znakomicie w każdych warunkach oświetleniowych i jest wyjątkowo szybki. Doskonały jest elektroniczny wizjer, który doskonale oddaje to, na co przez niego patrzymy. Tak samo, jak samo wykonanie aparatu i jego użytkowanie. Lekkość połączona z wygodną obsługą pozwala skupić się na tym, co najważniejsze – fotografowaniu.
Mimo tych minusów, jest to udany aparat, który pozwoli cieszyć się i bawić fotografią na bardzo wysokim poziomie. W zestawie dołączony jest adapter, który pozwala podpiąć starsze obiektywy do Canona EOS R. Jest to sprzęt, który z pewnością pozwoli rozwijać umiejętności i pasję do fotografowania.